Haken, The Mountain (2013)
Ross Jennings ‒ śpiew
Charles Griffiths ‒ gitara
Richard Henshall ‒ gitara i instrumenty klawiszowe
Diego Tejeida ‒ instrumenty klawiszowe
Tom MacLean ‒ bas
Richard Henshall ‒ gitara i instrumenty klawiszowe
Diego Tejeida ‒ instrumenty klawiszowe
Tom MacLean ‒ bas
Ray Hearne ‒ perkusja
Przełom roku to dobry czas na muzyczne
podsumowania, zestawienia i rankingi. Do grupy najlepszych progresywnych
albumów A.D. 2013 z pewnością zalicza się The
Mountain młodej brytyjskiej formacji Haken. Dla mnie, pisząc wprost, jest
płytą roku.
Haken wpisuje się w gatunkowe tradycje i dziedzictwo „prastarych”,
wyspiarskich mistrzów (King Crimson, Yes), ale i trochę młodszych europejskich (Pain
of Salvation, Riverside, RPWL), czy amerykańskich (Spock’s Beard, Fates Warning)
formacji. Muzykom udało się doskonale wyważyć środki zyskując stan formalno-treściowego
balansu i brzmieniowej równowagi, bez popadania w eklektyzm i postmoderny
syndrom „to brzmi jak z…”. Metalowe i
rockowe zespoły brytyjskie lubią stylistycznie sytuować się gdzieś pomiędzy mroczną,
surową Skandynawią, a wesołkowatą i komercyjną Ameryką. W ramach tej
przestrzeni Haken wypracował styl odrębny, wysoce oryginalny. Jego stylistyczna
samodzielność dawała o sobie znać już od pierwszych płyt. Jednakże mocny start Aquarius (2010) i potwierdzenie formy w Visions (2011) na głowę pobił dojrzały
lecz świeży The Mountain. Album poraża
rozmaitością środków stylistycznych, mnogością
motywicznych pomysłów, ale też umiejętnością ich sensownego rozplanowania,
budującego konsekwentne i spójne formy. Haken po raz kolejny udowadnia, że
muzyka progresywna bardzo łatwo asymiluje rozmaite, nieraz odlegle metalowi
gatunki.
Proste, arcyklasycznie zbudowane i zestawiane akordy fortepianu i
ambientowe tło otwierającego album The
Path budują klimat wzniosły, niemal niebiański. Już po tych kilku pierwszych
minutach muzyki słuchacz ma czuć, że będzie mieć do czynienia z płytą ważną i
estetycznie dojrzałą, co więcej, ze szczerym i głębszym przesłaniem. Temat i
słowa subtelnego The Path przywołane są
jeszcze kilkukrotnie, najczytelniej w wokalnych spiętrzeniach Because It’s There i zamykającym album,
instrumentalnym The Path Unbeaten. Pozostałe
utwory serwują słuchaczowi większą dawkę emocji i dramatyzmu: od najbardziej
optymistycznego, pędzącego krętym strumieniem kulawych rytmów i jazzujących
interludiów Atlas Stone, poprzez
bardziej diaboliczne i groteskowe Cockroach
King (warto zwrócić tu uwagę na świetnie
zmontowane partie wokalne, zwłaszcza a
cappella), ciężkie, metalowe In
Memoriam oraz mroczno-złowieszcze Falling
Back to Earth stanowiące kulminację
albumu. Kolejna, naznaczona orientalną nutą Pareidolia, przygotowuje na nostalgiczne
Somebody (jego akustyczną wersję
stanowi bonusowa ścieżka Nobody),
którego gęstniejący finał do złudzenia przypomina złowrogie akordy Dream is
Collapsing Hansa Zimmera z Nolanowskiej Incepcji.
Ta ezoteryczna, spowita mgłą demonicznej harmonii niby-ballada stanowi jeden z
najmocniejszych punktów płyty.
Okładka The Mountain, załączone w broszurze grafiki,
tytuły utworów i teksty orbitują wokół kilku mitologicznych wątków;
bezpośrednio przywołują trzy postaci: Atlasa (Atlas Stone), Syzyfa (Because
It's There) i Ikara (Falling Back
to Earth). Dzięki mitologicznym aluzjom i nośnej muzycznej myśli
przewodniej (The Path) płyta zdradza
cechy albumu koncepcyjnego. Także poetyckie i symboliczne teksty wykazują organiczną
ciągłość tworząc swoistego rodzaju egzystencjalny poemat. Widać, że zespołowi
zależało na wypowiedzi osobistej i emocjonalnej, ale dającej się wpisać w wymiar
szerszy, bardziej uniwersalny. Tytułowa góra jest bowiem niczym innym jak
metaforą ludzkiego życia, wraz z całym jego arsenałem radosnych i przykrych
doznań, które nie omijają nikogo. Syzyfowa praca szarej codzienności,
spełnianie z pozoru niedościgłych marzeń, za które nieraz trzeba słono płacić,
bujanie w obłokach i bolesne upadki często zdają się człowiekowi wyzwaniami na
miarę tytanicznego wysiłku Atlasa podtrzymującego nieboskłon. A to przecież
samo życie.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz